⛱️ Reni Jusis I Jej Partner
Reni Jusis (born as Renata Jusis on March 29th, 1974 in Konin) is a Polish singe… Read Full Bio ↴Reni Jusis (born as Renata Jusis on March 29th, 1974 in Konin) is a Polish singer, songwriter and producer, called the queen of Polish dance music. Her music evolved from R'n'B (first two albums)
Boję się, że Reni Jusis kiedyś mnie znajdzie. 5,580 likes. Dla wszystkich tych, którzy boją się, że Reni Jusis kiedyś ich znajdzie, szczególnie gdy
Reni Jusis i jej ZAKRĘCONA chciałoby się zaśpiewać Strzyżenie ♀️ gęstych, pięknych i mega skręconych włosów by Łukasz Sabela
"Azja Express". Reni Jusis o przyjaźni z Remigiuszem Dorawą. Przyjaciel na dobre i na złe, partner, który nie zawiedzie w najgorszych warunkach i poda pomocą dłoń. Do tego wykaże się ponadprzeciętną sprawnością, zarówno ciała, jak i umysłu — takich właśnie partnerów szukają gwiazdy zaproszone do programu "Azja Express".
Reni Jusis Wiek : Reni Jusis is a well-known Polish singer, songwriter, and producer. She was born on March 29, 1974, in Konin, Poland. Reni's career in Today June 2023
6.1k members in the 2000sMusic community. Are you a survivor, or maybe you are just going to lose yourself. It's ok as long as you're not a gold …
Dziś W MOIM STYLU Reni Jusis, która od 20 lat na polskiej scenie muzycznej nie przestaje zaskakiwać. Zaczęło się od płyty z Yaro, która przyniosła takie utwo
When did Reni Jusis release Iluzjon cz.I?. More Reni Jusis albums RENIXY (20. urodziny Kiedyś Cię Znajdę) - EP
These top hits are the most popular Reni Jusis songs ever. This list reveals the best hits by Polish singer Reni Jusis. The best Reni Jusis songs in 2021. The most popular Reni Jusis top songs. The incredible most famous songs by Polish singer Reni Jusis. Cma. sung by: Reni Jusis . Published on: September 2018 . Tyyyle Milosci. sung by: Reni Jusis
67sofBX. Reni Jusis i Tomek Makowiecki byli jedną z najbardziej popularnych par w polskim show biznesie. Emocje budziła nie tylko romantyczna miłość dwójki znanych artystów, ale i różnica wieku, jaka ich dzieliła. Piosenkarka jest starsza od swego byłego partnera o dziewięć lat. Jusis i Makowiecki pobrali się w 2008 roku. Dwa lata później na świat przyszedł ich syn Teofil, po kolejnych dwóch latach para doczekała się córki. Dziewczynka dostała na imię Gaja. Jusis zajęła się wychowywaniem dzieci, karierę spychając na drugi plan. W 2019 roku okazało się, że wielka miłość nie przetrwała - Jusis i Makowiecki rozwiedli się. Zobacz także: Joanna Krupa o relacji z byłym mężem: "Zawsze byliśmy przyjaciółmi"Od tamtej pory były partner wokalistki był już widziany w towarzystwie nowej miłości. Tymczasem Reni w podcaście Ofeminin "Tak mamy!" zdradziła, że wciąż układa sobie życie po podkreśla, że najtrudniej po rozstaniu z mężem było jej się przyzwyczaić do nowego stylu życia i samotnych dni, podczas których dziećmi zajmuje się trzeba się też nauczyć i na początku jest to szokiem. Jeśli jesteś 10 lat z dziećmi i potem dzielimy się i masz weekend bez dzieci, to czuję się dziwnie, obco... W moim przypadku to było trudne, musiałam się tego nauczyć. To był też dla mnie czas, kiedy zaczęłam uczyć się znowu myśleć o sobie, i teraz to już będzie prawie trzy lata... Ten czas wykorzystuję na nadrabianie zaległości towarzyskich i chociażby wreszcie na nadrabianie zaległości w literaturze. Robię teraz wszystkie rzeczy, na które nie miałam czasu i to mi rekompensuje tę pustkę - mówi Reni wokalistka dodaje, że jej zdaniem decyzje o rozwodach są dziś podejmowane zbyt szybko i bez dopiero po rozwodzie zrozumiałam, że to jest jakaś przestrzeń, która mi pomoże i od trzech lat jestem na terapii, ale ilekroć ktoś mnie prosi o wsparcie i jest o krok od rozwodu, to ja jestem tą pierwszą, która go od tego odwodzi. Uważam, że trzeba spróbować wszystkich dostępnych sposobów i narzędzi, żeby się nad tym zastanowić. Uważam, że to się też dzieje dzisiaj pochopnie...W rozmowie z Martyną Wyrzykowską i Natalią Hołownią mama dwójki dzieci wróciła też do czasu, gdy na świat przychodziły jej pociechy. Wokalistka zdradziła między innymi, dlaczego rodząc drugie dziecko, zdecydowała się na poród wrażenie, że przy pierwszym porodzie wszyscy chcieli mi przeszkodzić, że cały czas słyszałam tylko, że za długo rodzę i zaraz będzie cesarka itd. Moja położna też uważała, że możemy popracować razem... To był sylwester i Nowy Rok, myślę że się wszystkim spieszyło do domu. Ja rodziłam cztery godziny... Stwierdziłam, że następnym razem chcę to zrobić w swoim czasie i w swoim tempie (...). Moje położne nie wierzyły, że ja rodzę. Siedziałam na kanapie jak królowa i po prostu oddychałam jak podzieliła się też wspomnieniami z tego czasu, gdy jako świeżo upieczona mama córeczki walczyła z trudnymi się teraz do czegoś, czego nie mówiłam wcześniej, ale ja po drugim porodzie nie wyszłam prawie przez miesiąc z domu, nie byłam w stanie. To był luty i straszne mrozy, było jakieś minus 20, wyjście z dzieckiem nie było nawet możliwe. To trwało trzy tygodnie, jeszcze stali paparazzi pod moim domem, bo strasznie chcieli mieć to pierwsze zdjęcie. To też mnie bardzo obciążyło psychicznie i jeszcze te mrozy... Starsze dziecko wysyłałam z tatą albo z babcią na spacer, a ja spędziłam te trzy tygodnie w domu, otwierając okno i wietrząc pokój. Nie byłam w stanie stawić czoła światu, paparazzi, mrozom... Jakiekolwiek wybory mnie osłabiały totalnie. Cieszę się, że drugie dziecko urodziłam w domu i mogłam dojść do siebie - opowiada. Piosenkarka podzieliła się też swoimi spostrzeżeniami na temat różnicy wieku rodziców wychowujących razem się, czy wiek tutaj ma znaczenie, czy twoje cechy charakteru... Czy można być starszym rodzicem i mieć większy luz, bo wynika on z doświadczenia, czy być przewrażliwionym? Mam taką refleksję po tych wszystkich latach, że starsi rodzice bardziej się przejmują - podsumuje Jusis swoje opiekę nad dziećmi z byłym mężem wokalistka dodała też, że już szykuje się mentalnie do momentu, gdy dzieci całkowicie opuszczą chodzi też o niewidzenie długie dzieci, to jest niesamowite, że ja, odkąd się dzieci moje pojawiły na świecie, ja mam już taki w głowie komunikat: one są tylko jak goście u mnie, kiedy za kilka lat wyjdą z mojego domu. Ja się ciągle na to przygotowuję. Wiem, że to będzie tak trudne, że ja próbuję to oswoić - podkreśla także: Raper denerwuje Polaków i niekończące się wakacje WendzikowskiejOceń jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze zależy od konkretnej sytuacji. Jeżeli jedna strona a związku nie chce pracować nad relacja to po co się męczyć i sobie wmawiać że będzie dobrze? no coż trzeba przyznac ze majac 2ke dzieci i rozwod za soba to bardzo ciezko znalezc kogos fdajnego dla kogo nie jest to problemem i dlatego ciezko stworzyc nowy zwiazek niestety i dzieci tez top przezywaja ze rodzic wchodzi w nowy zwiazekTez jestem pi rozwodzie od 17 lat. Mam drugiego cudnego meza. Ale pi głębszej analizie, to rozwód nazywamy /razem z ex/ porażką życia. To popsuło na długo cała naszą rodzine, dzieci. Musiało minąć 19 lat jsk zaczęliśmy rozmawiać. Ale dzieciom nie wróciły domu z mamą i tatą. Dajmy na to że ojciec się zakochuje rzuca wszystko pozew na stole nie możesz walczyć nie ma o co. W sądzie chce dzieci co drugi weekend i 2 dni w tygodniu. Czy pytał dzieci czy sobie tego życzą. Czy chciały by zmieniał ich życie by latały z bagażami codziennie gdzie indziej. Co wtedy gdy one nie chcą nie z żalu czy traumy jaką im zafundował tylko tak poprostu nie chcam. Ich życie dotychczasowe bardzo im odpowiada ten dom te okolice, vi znajomi popołudniu, nie chca być mile dla kobiety która zajęła miejsce mamy, namieszała, komplikuje wszystko. A tata lata jak kot z pęcherzem i nasyła na te rodzinę ops, policję, Stowarzyszenie praw ojca nie rozumie że podjął decyzję a oni też swoją i że nie może wszystkiego pod siebie ułożyć nie dlatego że ktoś jest msvuey, gra dziećmi itd. Tylko dlatego że dzieci zwyczajnie nie chca. Najnowsze komentarze (180)Uwielbiam psychologów, którzy prowadzą terapię latami ..... gdzie kodeks etyczny ?????mądra mama, jedna z nielicznych w showbiznesieJedna z najbardziej skromnych artystek jakie znam, z pokorą i refleksjami, z taką mentalną dojrzałością, bez obwiniania innych, świata, bierze odpowiedzialność za swoje wybory Ile rozbiła kiedyś związków w których były dzieciJa bym dzisiaj się rozwiodła ale kochanek się ożenił😪Reni to spoko babka jest, a nie kolejna oderwana od rzeczywistości celebryta Ten mega przystojny Tomek poleciał na Reni o 10 lat starszą i bardzo brzydką by się wylansować. Też pięknie śpiewa /jego rodzice śpiewają/ a przy Jusi chciał zaistnieć także wokalnie. Póżniej się rozejrzał stare brzydkie kariery nie zrobił i odszedł. Zenuapieknie wyglada na tym ostatnim zdjeciu. da rade. kobiety to mocne istoty. facet zrobi dzieci i odchodzi..zostawia zgliszcza serca i znajduje kolejna..I tak długo z tym dziwadłem chłopak wytrzymał. Jak długo miał nosić majtki niedoprane w orzechach tylko nie wiem czy włoskich, laskowych czy nerkowcach. Jak długo miał patrzeć jak synki bawią się autkiem zrobionym z butelki po płynie do mogę na nią patrzeć słuchać tej jej wnerwiajacej pioseneczki też nigdy nie dawałam rady co ten przystojny chlopak polecial ani to ladne ani to zadna gwiazda zaslynela piosenka zakrecona i tyle w temaciePo co brała ślub z dzieckiem ?Kazdy jest jaki jest, ale naprawdę dziwi mnie ze on ją chciał !!!
Szykuje się kolejny głośny rozwód w polskim show businessie. Media donoszą, że rozstała się para, która spędziła ze sobą 12 lat życia. Mowa o Reni Jusis i Tomku Makowieckim, którzy byli razem od 2007 roku. Para wzięła ślub w 2008 roku i doczekała się dwójki dzieci – syna Teofila i córki Gai. Pożar w domu zwycięzcy Top Model. W środku było jego rodzeństwo >> Pierwsze plotki na temat kryzysu w ich związku pojawiły się w 2014 roku. Już wtedy Reni miała mówić, że nie podoba jej się hulaszczy tryb życia Tomka. Przypomnijmy, że Jusis jest starsza od Makowieckiego o 9 lat – ona ma 45 lat, a on 36. Teraz podobno sprawa jest już przesądzona i Reni Jusis rozwodzi się z Tomkiem Makowieckim. Reni Jusis i Tomek Makowiecki podjęli decyzję o rozwodzie. Nie są ze sobą od pół roku, ale rozstają się w zgodzie. Będą wspólnie wychowywać dzieci, a ostateczna decyzja o zakończeniu małżeństwa zapadła kilka miesięcy temu – twierdzi osoba z otoczenia małżeństwa. Reni Jusis pewnie skupi się teraz na karierze – artystka w styczniu 2019 roku wydała nowy singiel Aureola, który promuje jej najnowszy krążek Ćma z 2018 roku. Lubiliście ich jako parę?
Reni Jusis, artystka kojarzona głównie ze sceną klubową i muzyką elektroniczną, 14 lipca wydała swój dziewiąty album. Data premiery nie jest przypadkowa, tego dnia bowiem obchodzone jest Święto Narodowe Francji. Na krążku znalazło się czternaście francuskich utworów, które ukochała wokalistka. W rozmowie z Ofeminin opowiedziała nie tylko o pracy nad albumem, ale też o wpływie pandemii na jej życie, muzycznym rozwoju oraz potrzebie wolności i poszanowania innych. Krążek "Je Suis Reni" powstał w trakcie pandemii. Artystka nazywa projekt rodzinnym, ponieważ w jego stworzenie byli zaangażowani jej najbliżsi "Przestałam się boksować sama ze sobą, mieć oczekiwania wobec innych. W takich chwilach trzeba schować ego i wsłuchać się w siebie" Na lirycznym albumie znalazły się również takie utwory, których artystka nie lubiła Reni Jusis nie pozostaje obojętna na wydarzenia w kraju i prawa osób LGBT+. Niedawno zagrała koncert w ramach Miesiąca Dumy "Nastroje społeczne nie są spokojne. Mamy XXI wiek, a wciąż musimy walczyć o podstawowe prawa człowieka. To naprawdę zatrważające, gdy widzę, ile jest jeszcze do zrobienia" Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Sylwia Chamera: Twój najnowszy album nosi tytuł "Je Suis Reni". Kim jest Reni w 2021 r.? Reni Jusis: Zauważyłam i zaakceptowałam swoją nadwrażliwość. Dosłownie i w przenośni zrzuciłam zbroję. Do tej pory zasłaniałam się muzyką elektroniczną i intensywnymi bitami, chciałam pokazać, że jestem silną osobą. W trakcie pracy nad najnowszym albumem pojawiło się wiele wspomnień, przebłysków z przeszłości, nostalgicznych wędrówek. To było bardzo wzruszające. Do tej pory żyłam w nieustannym biegu między płytami a koncertami. Niektóre muzyczne wydarzenia odbywały się nawet o drugiej w nocy. Czułam się mocno wyeksploatowana psychicznie i fizycznie. Podskórnie czułam, że chcę odpuścić. Wydaje mi się, że lockdown, przysłużył się dodatkowo tej decyzji, żeby zwolnić i zająć się liryczną płytą. W wywiadach podkreślasz, że "Je Suis Reni" jest projektem rodzinnym. Francuska muzyka, moda, kinematografia, sztuka, zawsze były oknem na świat w moim domu. Moja mama jest frankofilką, to od niej zaczęło się zainteresowanie kulturą francuską. Gdy po jednym z koncertów pojawił się pomysł zinterpretowania moich ukochanych francuskich utworów na nowym albumie, zareagowała bardzo entuzjastycznie. Można powiedzieć, że jest matką chrzestną tego projektu. Z kolei moja siostra wyjechała do Francji 15 lat temu i pozostaje tam do dzisiaj. Podczas pracy nad albumem konsultowałam z nią online kwestie językowe. To wspólne działanie bardzo nas do siebie zbliżyło, chyba nigdy nie spędziłyśmy razem tyle czasu, co w trakcie pandemii. Podobnie było z mamą, która na ten czas przeniosła się do mnie. Przedstawiałam bliskim swoje koncepcje, omawialiśmy wybory, pomysły. Zobacz również: Margaret: "Robię muzykę, ale jestem też kobietą i to zmienia wszystko" W trakcie lockdownu więcej mówiło się o kłótniach i rozstaniach, aniżeli o rodzinnych zbliżeniach. Wiem, że ciągłe przebywanie ze sobą w tak trudnych okolicznościach często wywołuje konflikty, ale w naszym przypadku było zupełnie na odwrót. Całe zdarzenie bardzo nas zjednoczyło. Wiedzieliśmy, że mamy tylko i aż siebie. Zrozumieliśmy, że jest to szansa na zbudowanie bliższej relacji, na zaprzyjaźnienie się z samym sobą. Po okresie frustracji, strachu i poczuciu braku bezpieczeństwa, nauczyło mnie to wielkiej pokory i życia z dnia na dzień. Teraz, gdy planuję koncerty, staram się nie wybiegać dużo do przodu, bo zwyczajnie nie wiem, co przyniesie przyszłość. Reni Jusis wydała nowy album "Je Suis Reni" / Foto: Agata Serge Foto: Materiał prasowy Jakie to uczucie odkrywać swoją rodzinę na nowo? Było to możliwe być może dlatego, że pracowałam nad tym, aby stać się bardziej empatyczna. Wyjść z większym zrozumieniem dla drugiej strony. Przestałam się boksować sama ze sobą, mieć oczekiwania wobec innych. W takich chwilach trzeba schować ego i wsłuchać się w siebie. Cały czas się tego uczę. Staram się też uczyć rozładowywać złość i agresję. Jak do tego doszłaś? Takie rzeczy nigdy nie dzieją się w jednej chwili, to długi proces. Zawód artysty jest pewnego rodzaju ucieczką do świata marzeń i fantazji, jak najdalej od rzeczywistości, problemów, od dorosłości. Tak było też w moim przypadku. Zawsze, gdy coś działo się w moim sercu, siadałam do pianina i odpływałam. Może to brzmi trywialnie, ale dopiero teraz mam poczucie, że stałam się dorosłą osobą i wzięłam odpowiedzialność za swoje wybory. W jaki sposób macierzyństwo na wpłynęło na ciebie jako artystkę? Okazało się, że jestem bardziej zero-jedynkową osobą. W chwili, gdy pojawiły się dzieci, chciałam w pełni skupić się na nich. Zrobiłam sobie siedmioletni urlop macierzyński. Pod względem zawodowym to była bardzo śmiała decyzja, trudno jest bowiem wrócić po takim czasie na scenę. Jednak chciałam być przy nich, gdy stawiały pierwsze kroki, gdy mówiły pierwsze słowa. Teraz mają już 9 i 11 lat i są już dosyć samodzielne. Wyznaję zasadę wolnościową, szanuję ich wybory, decyzje. To co mogę zrobić, to towarzyszyć im i pomagać w znalezieniu pasji w życiu. Ogromną przyjemność daje mi ich obserwowanie, gdy zatracają się w rysowaniu, czytaniu. Mają swoją przestrzeń, w której mogą się schronić. W moim domu stoi mnóstwo instrumentów, ale na razie ich nie interesują. Czy pogłębiasz zainteresowania swoich dzieci? Mam świadomość, że ich zainteresowania mogą trwać krócej lub dłużej. Tak też trochę patrzę na swoje dzieciństwo. Przez moment zajmowałam się fotografią, później szkicowałam modę, chwilę później robiłam coś zupełnie innego, ale wciąż wracałam do muzyki. Nie widzę w tym niekonsekwencji. Kwestie wolnościowe oraz poszanowanie wyboru innych zawsze były dla mnie niezwykle istotne. Niedawno zagrałam koncert w Poznaniu z okazji Miesiąca Dumy. To była jedna z bardziej entuzjastycznych imprez, w jakiej brałam udział, w pewnym momencie poczułam się jak w Berlinie. Otaczał nas kolorowy i kipiący pozytywnymi emocjami tłum. Cieszyłam się, że takie wydarzenie odbyło się w mieście, które znam od podszewki, bo studiowałam tam. Oprócz tego znajduję wiele inspiracji w sieci, również na Instagramie. Obserwuję "Queerowy Feminizm" oraz "Jak wychowywać dziewczynki?". To są strony, które mnie wiele uczą. Przede mną nowy rozdział w życiu, bo moje dzieci stają się nastolatkami. Jestem z pokolenia tematów tabu, gdy dzieci wychowywało się pod hasłami “nie rób tego”, "nie rób tamtego" - bez wytłumaczenia kontekstu. Gdy pomyślę sobie, jaka różnica jest między naszym a nowym pokoleniem, cieszę się, że dzisiejsi rodzice rozmawiają ze swoimi pociechami, a one z kolei mogą zadawać pytania bez obaw o to, że zostaną wyśmiane. Taką przynajmniej mam nadzieję. W dzieciństwie miałaś poczucie, że nie możesz zadawać jakiegoś pytania? Byłam bardzo cichym i nieśmiałym dzieckiem, które komunikowało się ze światem, grając na pianinie. Moja mama była dosyć zapracowana, tata nie był zainteresowany rozmowami. Wydaje mi się, że żyłam głównie muzyką. Mogłam podejmować próby rozmowy, ale oprócz szacunku do rodziców, to były czasy dystansu i krępowałam się rozmawiać z rodzicami. Możesz powiedzieć coś więcej na temat wyboru piosenek do albumu? Wiele godzin poświęciłam na przesłuchiwaniu muzyki francuskiej z różnych lat. W końcu doszłam do wniosku, że największy sentyment budzą we mnie kompozycje z lat 60. i 70-tych. Wybrałam 50 ulubionych utworów, nagraliśmy około 20, w końcu 14 znalazło się na płycie. Część odrzuciliśmy, niektórych nie mogliśmy nagrać ze względu na niemożliwość uzyskania praw. Mam nadzieję, że jesienią uda się nam zrobić reedycję płyty i uwzględnić je na krążku. Starałam się wnieść do wszystkich utworów coś swojego. 50 utworów to dość sporo. W jaki sposób je eliminowałaś? Wspólny mianownik był bardzo prosty - chodziło o emocje, które we mnie wzbudzały, wzruszenie, nostalgię. Przykładem może być utwór "La rua Madureira" włosko-francuskiego wokalisty Nino Ferrer, który nagraliśmy razem z Łukaszem Garlickim. Łukasz jest wszechstronnie utalentowanym artystą, emocjonalnie związanym z Francją, jego mama się tam urodziła. Współpraca z nim była wielką przyjemnością. Utwór opowiada o tragicznej miłości, ale też sama historia życia artysty szalenie nas wzruszyła. Był tam ładunek emocjonalny, którego potrzebowaliśmy. Łukasz zaproponował, że zinterpretuje piosenkę również obrazem. Zrealizował go przy pomocy kamery VHS. Z kolei producent albumu, Michał Przytuła, z którym muzycznie idę ramię w ramię już od ponad 20 lat, rzucił mi wyzwanie, aby nagrać utwory, których nie cierpię. Stąd na płycie znalazł się bardzo znany i ograny na wiele sposób kawałek "Voyage Voyage". Ma jednak wyjątkowy, poetycki tekst, dlatego zdecydowaliśmy się pokazać jego lirykę i zrobić z niego refleksyjną balladę. Drugim był "Le Temps Est Bon" Isabelle Pierre. Ta piosenka zawsze wydawała mi się szalenie infantylna, z kilkoma zdaniami powtarzanymi w kółko. Na nią również znaleźliśmy sposób - zrobiliśmy z niej letnią, słoneczną impresję. To ciekawe, że wspomniałaś o "Voyage Voyage", w końcu wykonywałaś ten utwór już wcześniej. Tak, po raz pierwszy wykonałam go podczas koncertu dla lekarzy. To było spontaniczne przedsięwzięcie, gdy wszyscy byliśmy zamknięci w domach. Łączono się z artystami online, by mogli zaprezentować swoje utwory. Pamiętam, że przez kwestie techniczne jakość dźwięku była fatalna, ale nie to było najważniejsze. Liczyło się, że mogliśmy się razem zobaczyć, przesłać w świat pozytywną wiadomość. Czy na muzyczny i twórczy luz wpływ miała wieloletnia obecność w branży? Bardzo trudno jest uprawiać jeden gatunek muzyczny przez dwie dekady. W ogóle uprawianie zawodu kreatywnego czy związanego z jakąkolwiek sztuką, związane jest z ryzykiem wypalenia czy rutyną. Płytą "Je Suis Reni" zatoczyłam koło, ponieważ w 2009 r. nagrałam "Iluzjon", akustyczną płytę z balladami. Tamten album również był sposobem na to, by zdystansować się do elektroniki, zatęsknić za nią i naładować baterie. Po dwunastu latach poczułam, że to dobry czas, by znów się wyciszyć i wrócić do korzeni. W rozmowie z siostrą uznałyśmy, że jedną z pierwszych francuskich piosenek, która wywoływała w nas wielkie emocje był motyw z francuskiej kreskówki "Biały delfin Um". Niesamowita kompozycja Michela Legranda i Władimira Cosmy. Muzyka podkreślała emocje filmu i bardzo się cieszę, że mogłam ją ponownie zinterpretować na albumie. Pozwoliło mi to też zrozumieć, jakie mam korzenie muzyczne. Mam wykształcenie klasyczne, a oprócz tego mam wielki szacunek dla jazzu, muzyki soulowej, filmowej, orkiestrowej i akustycznej. Czy myślisz już o nowej płycie? Tak, mam już wybranego producenta, pojawiły się pierwsze pomysły na kompozycje. To nie będzie płyta stricte elektroniczna, raczej eklektyczna. Gdy nasycę się już "Je Suis Reni", zacznę pisać teksty na nowy album. Nie ukrywam, że potrzebuję odwagi, by opowiedzieć o tym, co przeżywam. "Je Suis Reni" pomogła mi się schronić za cudzymi tekstami. Lubię być sługą poetów. Jest wiele osób, które piszą świetne teksty, robią to lepiej ode mnie. Podczas pracy nad albumem "Ćma" współpracowałam Weroniką Lewandowską i z Jackiem "Budyniem" Szymkiewiczem, który napisał "Zabierz Mnie Na Pustynię Bez Postów". Utwór był zainspirowany Strajkiem Kobiet, pomógł nam wyrazić wtedy nasze emocje. Sama płyta była również bardzo ekspresyjna, byłam wówczas bardzo nabuzowana. W "Świętej Wojnie" śpiewałam "Kochanie, zaopiekuj się dziećmi, bo wyruszam na front i nie wiem, czy wrócę". To było bardzo intensywne i po tym wszystkim musiałam się uspokoić, wyciszyć. Choć nastroje społeczne nie są spokojne. Mamy XXI wiek, a wciąż musimy walczyć o podstawowe prawa człowieka. To naprawdę zatrważające, gdy widzę, ile jest jeszcze do zrobienia. Pandemia miała na to wpływ? Z jednej strony mam wrażenie, że zrobiliśmy się bardziej agresywni, co widać w komunikacji. Z drugiej strony szukamy balansu, chcemy zrównoważyć agresję. Pojawiło się sporo empatii, wzmocniły się relacje lokalne, jak np. od czasów lockdownu nadal najbardziej lubię robić zakupy w małych osiedlowych sklepach, zżyłam się i bliżej poznałam tamtejszą społeczność. Pytamy innych o zdrowie, chętniej się sobą opiekujemy, jesteśmy mniej surowi. Przynajmniej taką mam nadzieję. Zobacz również: 5 rzeczy, które robiliśmy przed pandemią, a teraz się brzydzimy Czy ty również byłaś dla siebie bardziej surowa? Myślę, że tak, bo zawsze byłam perfekcjonistką. Jeszcze przed lockdownem zaczęłam terapię, która bardzo otworzyła mi oczy. Nauczyłam się odpuszczać, ciągle uczę się asertywności. Cieszę się, że żyję w czasach, w których nastąpiły tak istotne przemiany, że uczymy się mówić głośno o tym, co nas dotyka, uczymy się stawiać granice. Reni Jusis wydała nowy album "Je Suis Reni" / Foto: Agata Serge Foto: Materiał prasowy Jak bycie perfekcjonistką ma się do spełnienia oczekiwań rynku? Jeżeli chodzi o twórczość i wizję artystyczną, to jestem bezkompromisowa. Możemy dyskutować o szczegółach, kwestiach promocji płyty, marketingu. Ale jeżeli chodzi o koncept, dobór utworów, aranżacja - to są kwestie, z którymi nie ma co ze mną dyskutować. Na koniec to ja podpisuję się pod płytą, również jako producentka. Nigdy nie było we mnie zgody na to, by odcinać kupony od wcześniejszych dokonań. Zawsze starałam się stawiać kolejną poprzeczkę, również poprzez wyzwania muzyczne. Gdy uprę się na jakiś pomysł, na pewno to zrobię. Jak despotyczność wpłynęła na pracę nad płytą? Z wykształcenia jestem dyrygentem chóralnym i chyba faktycznie siedzi we mnie chęć dyrygowania innymi. Ale wydaje mi się też, że jestem dyplomatką. Podczas nagrywania płyty staram się, aby proces był dla wszystkich przyjemnością i wspólnym celebrowaniem muzyki. Nie spodziewaliśmy się, że ten album odsłoni naszą wrażliwość, którą przecież często postrzega się jako słabość. Ta wrażliwość zapewne będzie miała przełożenie w koncertach. Gramy w kwartecie, ja gram na wibrafonie. Jesteśmy w trakcie prób i przearanżowania utworów na nasz zespół. 29 lipca zaczynamy w Teatrze Muzycznym w Gdyni podczas Ladies’ Jazz Festival, potem mam nadzieję ruszyć w dalsze koncerty. Łukasz Garlicki będzie do nas dołączać w zależności od tego, czy pozwolą mu na to jego filmowe zobowiązania. Zagramy również kilka utworów, które nie znalazły się na płycie, np. Zaz i Edith Piaf. Wiem, że pojawiło się już wiele wersji jej utworów, ale jest ona dla mnie symbolem francuskiej piosenki i nie mogłabym sobie tego odmówić. Można odnieść wrażenie, że album stał się twoim sposobem, by odetchnąć. Na pewno. Muszę sama ochłonąć i zastanowić, o czym tak naprawdę chcę śpiewać. Wydaje mi się, że do tej pory śpiewałam o bardzo osobistych bieżących odczuciach, ale dziś dochodzę do wniosku, że wiele rzeczy chciałabym jednak pozostawić dla siebie. Z drugiej strony nie chcę śpiewać o fikcji – chyba, że takie będzie założenie. Dlatego czekam, by ubrać myśli w odpowiednie słowa. To zawsze jest proces, do którego trzeba dojrzeć. Zobacz również: Anita Lipnicka: Lipnicka: Dom, do którego zawsze kochałam wracać, stał się więzieniem Nie można pozostać biernym na ważne wydarzenia. Bierność jest tym, co na koniec życia będzie nas najbardziej boleć. Gdy już będziemy żegnać się ze światem, wszystko, czego nie zrobiliśmy, wzbudzi w nas wyrzuty sumienia. Na szczęście budzimy się z tego marazmu. Duża zasługa w tym młodszego pokolenia, które bierze sprawy we własne ręce. A jest coś, czego żałujesz, że jeszcze tego nie zrobiłaś? Bardzo chcę założyć chór! To marzenie, które noszę w sobie od wielu lat. Mam nadzieję, że wkrótce je zrealizuję.
reni jusis i jej partner